05 sierpnia 2009

Rozdział 2

- Patrz! - Shannon pochwaliła się swoim kolczykiem w pępku. - Miona wymyśliła mi zaklęcie, który robi kolczyki! Fajny, nie?

- Jak McGonagall się dowie... - mruknęła szatynka.

- Nie dowie się! Chyba, że ty jej powiesz! - blondynka dźgnęła ją placem w ramię.

- Za to, że zadajesz się ze szlamą, powinnam - uśmiechnęła się wrednie i wyszła z łazienki, która znajdowała się na pierwszym piętrze.

- A ja powinnam podłożyć ci jakąś zabawkę Freda i Georga! - fuknęła.

- Hej, Judy - mruknął Draco, przechodząc obok dziewczyn.

- Umył włosy! Nie wierzę! - Rutherford zrobiła wielkie oczy.

- Taa... Ma się tę siłę przebicia - uśmiechnęła się nieśmiało.

- Jasne! Mała Judy dorasta! Lepiej mi powiedz, co włożysz na bal! Zostało tylko dwa dni!

- To dużo - stwierdziła Rhodes.

- Mało! Już od tygodni jestem na diecie! Ty też powinnaś przejść! - krzyknęła entuzjastycznie.

- Za dużo sugestii w twoich słowach. Idę na wróżbiarstwo, może przewidzę ile kilogramów schudłaś - mruknęła i wspięła się po schodach.



- Za dwa dni bal, więc powinniście nauczyć się tańczyć - warknął Snape. Każdy wychowawca domu miał ten niemiły zaszczyt nauczenia tego wychowanków.

- Trzeba tańczyć? - skrzywiła się Judy.

- Nie! Będziecie stać tam, jak tyczki! - krzyknął Severus.

- Czyli okej - wzruszyła ramionami dziewczyna i już miała iść, ale Malfoy gwałtownie ją zatrzymał.

- Jeśli nie masz ochoty tańczyć, to powiedz mi od razu, nie mam zamiaru się ośmieszać!

- Na to już chyba trochę za późno - uśmiechnęła się kpiąco Judy, ale posłusznie została, Snape klasnął i włączyła się muzyka, powoli zaczęli tańczyć.

- Dużo pracy przed tobą! - powiedział Malfoy. - Ale nie martw się, może część mojej chwały spadnie na ciebie!



- Przesuń się - mruknęła Shannon do Freda- Wow, jakie tańce. Haha, jak ten Potter debilnie wygląda!

- Mój brat jest jego najlepszym przyjacielem, wiesz? - mruknął Weasley, ale bez urazy w głosie.

- Wiem, wiem. Patrz, zrobiłam sobie drugi kolczyk! - powiedziała pokazując mu język.

- Miłego szlabanu, może do ciebie dołączę - uśmiechnął się Fred.

- Nie zauważy! - zaśmiała się Shannon.

- Czego nie zauważę? - po chwili usłyszeli za sobą głos McGonagall- I może łaskawie zejdą państwo na dół potrenować?- zmarszczyła brwi.

- Niekoniecznie- ziewnęła Shannon.

- Co to jest?! - nauczycielka wskazała na jej język. Blondynka zakryła usta ręką, przez co jej bluzka się lekko podwinęła. - I to?! Szlaban, panno Rutherford! Szlaban!

- A ja, pani profesor? - Fred uśmiechnął się szeroko.

- Co? A tak! Ty też szlaban! A teraz macie wyjść na parkiet! Ale już! - rozkazała.



- Panie arystokrato, niech pan nie uważa się za takiego boga! - upomniała Malfoy'a Judy.

- A ty za taką mądrą!

- Nie trzeba było mnie zapraszać - fuknęła. Chłopak nie odpowiedział. - Zabrakło, paniczowi słów?

- Mi nigdy nie braknie słów! - wypiął dumnie pierś.

- Taa, a superego wylewa się uszami - powiedziała z przekąsem.

- Nie jesteś taka zła - uśmiechnął się.

- Jak umyłeś włosy to też jesteś nie najgorszy - odparła.

- Nie najgorszy?! - krzyknął oburzony.



- Świetnie! Szlaban! - warknęła Shannon.

- Mówiłem, że go dostaniesz - zaśmiał się Fred.

- Czego, Shann, dostanie? Kurzajek? Wysypki? Wrzodów? - dopytywał się George.

- Weź stąd swojego brata! Czy wy zawsze musicie wszędzie chodzić razem? Do toalety też razem chodzicie?!- poirytowana Shannon trzasnęła drzwiami od pokoju.

- To ten takie napięcie... Że jak się nazywa?- George podrapał sie po głowie.

- Przedmiesiączkowe. Nie martw się, dzisiaj mam wieczorem z nią randkę, humor jej się poprawi- uśmiechnął się.

- Szlaban?- spytał brat.

- Ech, ty wszystko umiesz popsuć tymi swoimi określeniami!



- Co się stało? Czy ty... Masz kolczyk w języku?!- Hermiona otworzyła szeroko oczy.

- Nie, zrobiłam sobie dziurę na wylot. Oczywiście, że kolczyk! A stało się to, że dwudziesty wieczór w tym semestrze idę wieczorem do naszej ukochanej pani profesor! Czemu ona przynajmniej nie jest taka jak Snape'a?

- Snape? On jest okropny- wzdrygnęła się Granger.

- Nie jest taki nudny, jak ona- mruknęła Shannon.



- Jak się tańczyło?- spytała Judy Pansy.

- Super! Crabbe tylko dziesięć razy nastąpił mi na nogę!- warknęła.

- A Malfoy nie jest taki zły...

- Nie jest taki zły?! On jest boski!

- Powiem mu, co o nim mówisz.

- Tylko spróbuj! Tylko spróbuj!- Ślizgonka zaczęła machać w jej stronę ręką.

- Już się boję...- mruknęła wychodząc do głównej sali.

- O cześć Judith! Pokaż mi, co wybrałaś na bal. Ułóż jakoś lepiej włosy niż dzisiaj- mruknął Malfoy.

- Nie wiem, co ale moje włosy to moje włosy, ok? I nie denerwuj się tak, wiem że leży ci to, że to Potter bierze udział w...

- Mam to gdzieś! Ten frajer nic mnie nie obchodzi! Nic! Idiota! Dureń! Kretyn!

- Skończyłeś? Rany, nie wiedziałam, że lubisz tyle o nim gadać.

Draco warknął głośno pod nosem i wbił widelec w jajecznicę.

- To, że jesteś taki wrażliwy, też nie wiedziałam! - Judy wytrzeszczyła oczy.



Po kolacji przyjaciółki poszły do dormitorium Gryfonek, gdzie Rutherford miała pokazać swoją kreację.

- Taką ubiorę sukienkę! - Shannon wyciągnęła z szafy długą, satynową, czerwoną suknię.

- Nie jest zbyt dojrzała? - zapytała się Judith.

- Czy ty sugerujesz, że jestem mało dojrzała? - blondynka się oburzyła.

- Nic nie sugeruję... - burknęła Ślizgonka.

- To dobrze! Pokaż mi swoją sukienkę! - rozkazała Shann, a Rhodes się zmieszała. - Co jest?

- Nie mam jeszcze sukienki... - mruknęła.

- Co?! Wiedziałam, że żadnej nie znajdziesz! Dlatego sama ci ją wybrałam! - dziewczyna się zaśmiała.

- Że co?! - Judy się zerwała z łóżka.

- Sama byś w końcu poszła w szacie wyjściowej i pan Smok by cię zabił! A tak będzie chciał cię schrupać! - znów się zaśmiała.

- Nie chichraj się! Przerażasz mnie! - szatynka przysiadła na skraju łóżka i patrzyła jak jej przyjaciółka wyciąga z szafy kolejną sukienkę.

- Jest za krótka! - warknęła Ślizgonka.

- Pokażesz trochę nóg! Sięga do połowy ud, więc nie jest taka krótka! I czarna! Fajnie, nie?

- Nie - załkała.

- Zero podziękowań! Nie marudź! Przygotowałam ci jeszcze buty i dodatki!

- Nie! - zapłakała Judy.

- Tak! - zaśmiała się Shannon.

- Co się tu dzieje?! - do dormitorium weszła Hermiona.

- Co ona tutaj robi?- Hermiona skrzywiła się na widok Judith.

- Nic, sz...- zaczęła Judith, ale blondynka kopnęła ją- Pójdę już!- powiedziała i wstała, ale Rutherford zdążyła jej jeszcze wcisnąć sukienkę do rąk.

- Ładna?- spytała Hermiony Shannon pokazując czerwoną kreację.

- No...- zaczęła Granger, a blondynka krzyknęła:

- Wiem!- po czym machnęła dwa razy różdżką robiąc jej dwa większy dekolt i skracając.

- Masz chyba zaraz szlaban, nie?- spytała szatynka, a Shannon szybko wyszła z pokoju.



- Wreszcie się pani pojawiła!- mruknęła McGonagall na jej widok, przy stole siedział już Fred czyszczący jakieś puchary. - Pani profesor kolczyki to moja prywatna sprawa...- zaczęła mówić Shannon, ale nauczycielka jej przerwała:

- Dokuczanie dozorcy też? Niewypełnianie obowiązków szkolnych? Demoralizowanie? I tak daruję wam dużo. Do balu radzę nic nie robić, bo w ogóle tam się nie pojawicie- warknęła i wszyła, blondynka usiadła przy stole, a Weasley przestał czyścić puchary i wyłożył nogi na stół.

- Chcesz?- spytał wyciągając jakiegoś batona.

- Ta, a jak go zjem, to co? Zzielenieję?- spytała- Nie, jestem na diecie.

- Po co ludzie się głodzą- pokręcił głową- Poza tym nie wyglądasz, jak moja starsza, więc...

- Dzięki, komplement roku! Czyść lepiej te puchary.

- Spoko, jak zawsze daruje nam.

- Tym razem się wkurzyła.

- Ale ja mam sposób- wzruszył ramionami i wyciągnął jakieś małe urządzenie- To wszystko za nas zrobi!

- A jak wejdzie?

- Wchodzi, co pół godziny, po stu karach tego nie wiesz?



- Co ty masz w ręce?- Pansy skrzywiła się na widok sukienki- Moja jest lepsze!- oznajmiła i wyciągnęła z szafy jakiś brzydki, ciemnozielony kawał materiału.

- Urocza! Crabbe nie będzie mógł od ciebie oderwać oczu!

- Ciekawe, jaką będziesz miała minę, kiedy Malfoy na mnie będzie patrzył- powiedziała dumnie Pansy.

- Kupię mu wtedy okulary.

Obrażona Parkinson skrzyżowała ręce na piersiach i z naburmuszoną miną usiadła na swoim łóżko.

- Twoja sukienka jest tak krótka, że jak się nachylisz będzie ci widać pół tyłka - stwierdziła.

- Wiem - jęknęła szatynka i schowała ją do szafy. - A na tych szpilkach się zabiję...



- Hej, panie Weasley! Zwolnijmy! Jestem w końcu o dwa lata od ciebie młodsza! - fuknęła Shannon. - I przez ciebie rozmazałam sobie błyszczyk na pół twarzy!

- Daj, poprawię ci go! - nachylił się nad nią z szaleńczym błyskiem w oku.

- Zaraz McGonagall wróci! - stwierdziła blondynka i siadła do stołu, udając, ze czyści puchary. Miała rację, po paru sekundach do dali weszła pani profesor.

- Możecie już iść. Musicie się wyspać, przed jutrzejszym balem - powiedziała z miłym uśmiechem i wyszła.

- Mówiłem, że zawsze nam odpuści - Fred wyszczerzył zęby.

- Świetnie! Błyszczyk mam nawet na czole! - warknęła Shann, przyglądając się w jednym z pucharów.



- Pansy! Zamknij się! - warknęła poirytowana Judy. Już od ponad godziny starała się zasnąć, ale Mops jej nie dawała.

- Nie! To takie niesprawiedliwe- Pansy pociągnęła nosem- To ja z nim rozmawiałam! To ja trzymam jego zdjęcie pod poduszką! To mnie powinien zaprosić!

- Co? Trzymasz jego zdjęcie pod poduszką?- Judith otworzyła szeroko oczy.

- Zamknij się, użalam się nad sobą!- płakała dalej Mops.

- Bądź ładna, Crabbe nie chce cię brzydkiej- powiedziała szatynka, a w odpowiedzi Pansy uderzyła ją mocno poduszką.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Omg. xD
Genialne po prostu jesteście! Kocham te epizody z Panią Mops.

Czekam na więcej ^^.

Uwielbiam gdy się gnębi Pottera!

A&S pisze...

Dziękujemy :P Miło jest przeczytać tak podnoszący na duchu komentarz XD

Anonimowy pisze...

Uhm, no nie ma sprawy ^^.

Tylko macie mi się odwdzięczyć 3 częścią!!



~Kartina