Minęły kolejne cztery lata nauki w Hogwarcie. Ludzie zaczęli się zmieniać i patrzeć na świat po innym kontem.
- To nie możliwe, że ten frajer dostał się do Turnieju Trójmagicznego! - oburzyła się Shannon.
- Taa, niedługo szlamy będą rządzić światem magicznym - skrzywiła się Judith.
- Nie musimy chyba znów rozmawiać na temat tego, że szlamy to też czarodzieje? - blondynka uniosła znacząco brew.
- Jasne, że nie - westchnęła Judy.
- To przejdźmy do ważnych tematów! - krzyknęła podekscytowana Shannon. - Lepiej powiedz, z kim idziesz na bal?!
- Nie wiem - odparła cicho, patrząc się na Draco, który ustawiał paru Krukonów po kontach.
- Ja chyba pójdę z Georgem... - zastanowiła się przez chwilę. - Albo Fredem.
- Co za różnica?- spytała Judy, a ta gwałtownie ją szturchnęła.
- Duża! Fred jest fajniejszy, poza tym George chyba idzie z Angeliną.
- Podobno nie lubisz rudych...- uśmiechnęła się lekko Judy.
- To tylko kumple! A ty uważaj Pan Wylali Mi Pomyje Na Łeb tu idzie!
- Hej Judy- mruknął Draco- Idziesz ze mną na bal.
- Hej Draco! Miło, że mnie witasz!- Shannon pomachała mu ręką przed twarzą. - To była propozycja? Rozkaz? Stwierdzenie? Prośba?
Malfoy przewrócił oczami.
- Twojej koleżance całkowicie odbiło po zadawaniu się z Weasyley'ami, powinniście ograniczyć kontakty- mruknął i odszedł.
- Widzisz, masz partnera! Każ mu umyć włosy! A ja lecę, mam z Fredem wyciąć jakiś numer dozorcy!
- Czekaj, czemu on nie zaprosił Pansy?- mruknęła Judy.
- Niech się zastanowię... Wiesz, gdybym miała do wyboru człowieka albo mopsa, to chyba wybrałabym to pierwsze- powiedziała Shannon i odeszła zostawiając swoją przyjaciółkę w lekkim szoku.
- Czekaj, idzie!- mruknęła Shannon ciągnąc Freda za sobą. - Jak nas nakryją, to znowu dostaniemy karę.
- Z tobą mogę odbywać każdą karę- zaśmiał się lekko Weasley.
-Tak, oczywiście- przewróciła oczami Shannon przypominając sobie, że chłopak nadal nie zaprosił jej na bal.
- Właśnie, poszłabyś ze mną na bal? - powiedział niby od niechcenia, a ona powstrzymała wybuch radości.
- W sumie czemu nie... A teraz idę na eliksiry, pa!- poszła w stronę sali Snape'a.
W sumie lubiła Severusa i nawet wolała od McGonagall, miał niezłe poczucie humoru i poniżał tego frajera, Pottera. Na tej lekcji musiał coś powiedzieć o tym turnieju, po prostu musiał! Do tego lekcja odbywała się wspólnie z Judith i to z nią mogła siedzieć, a nie z kujonką Granger, to już było coś.
- Rany! W co ja się ubiorę?! - zastanawiała się na głos Rutherford.
- Fred nie zdaje sobie nawet sprawy jak mnie skrzywdził! Teraz przez parę godzin będę musiała wysłuchiwać twoich wywodów na temat sukienek, kosmetyków i bla, bla, bla! - Judy wywróciła oczami.
- A ty by przystosować się do pana Smoka pewnie założysz czarną, gotycką kieckę? - zaśmiała się blondynka.
- Cisza! - Snape uderzył o ich ławkę wskaźnikiem.
- Tak jest, psorze! - odparły obie i udały, że czytają rozdział poświęcony truciznom.
- Jak on mógł ciebie zaprosić?! Ciebie, a nie mnie! - krzyczała Pansy, chodząc w kółko po dormitorium dziewcząt.
- Sama nie wiem - mruknęła szatynka.
- Jestem idealna! Mądra, piękna, zgrabna, powabna, inteligenta, piękna...
- Powiedziałaś dwa razy piękna! - wtrąciła się Judy.
- Bo na to zasługuję! A ty?! Ty jesteś szarą myszką bez wyrazu! - załkała Mops.
- Tak, tak. - Judith wywróciła oczami. - Idę do biblioteki napisać referat z zielarstwa!
- No właśnie widzisz, widzisz! To takie niesprawiedliwe!- zaczęła mówić Pansy.
- Nie przejmuj się, może Crabbe z tobą pójdzie... Albo Goyle - wyszczerzyła się Judy i szybko wyszła z pokoju, żeby czymś nie oberwać.
- Tylko ubierz się przyzwoicie na ten bal!- usłyszała nagle za sobą głos Malfoy'a. - Nie narób mi wstydu!
- Wyjaśnimy sobie coś, okej, pójdę z tobą, ale nie rozkazuj mi. I umyj włosy!- dodała.
- Co? - Draco popatrzył w lustro. - Są idealne! Idealne!
- Tak, jak po butelce oleju - skwitowała i wyszła nie czekając na odpowiedź.
- Hej Hermiona, z kim idziesz na bal? - Shannon posiadając wyjątkowo dobry humor zagadała do Granger.
- Nie powiesz nikomu? - szepnęła dziewczyna, a Rutherford przewróciła oczami, najwyraźniej ta kujonka miała ją za swoją przyjaciółkę.
- Pewnie, że nie! - skłamała szybko. - Ron?
- Victor Krum... - szepnęła rozmarzona dziewczyna, a Shannon wypluła kawę, którą właśnie piła.
- Dobra, to było mocne, dziewczyno! Nieźle, nieźle!
- Niby tak, ale wiesz... Ron...
- Co Ron? Mógł cię wcześniej zaprosić!
- O czym rozmawiacie? - nagle wtrącił się Harry.
- O tym jaki jesteś super- zakpiła Rutherford. - Dobra spadam, za dużo wybrańców na jedną rozmowę!
- O cześć, Shann, wiesz ubierz się jakoś seksownie na ten bal! - dziewczyna usłyszała za sobą głos bliźniaka.
- Co? Pogrzało cię, Fred?
- Nie! Masz mi nie przynieść wstydu!- zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne, George- skwitowała po chwili dziewczyna.
- Ale ja jestem Fred! Nie pamiętasz tej upojnej nocy w gabinecie Albusa?
- Pa, George!
- Patrz! - Shannon wyciągnęła ze swojej torby kilkadziesiąt magazynów z modą dla czarodziei. - Masz mi pomóc coś wybrać!
- W końcu masz przed sobą znawczynię mody! - warknęła Judy.
- Nie marudź! Masz fajny sweter, więc mogę ci ufać! A teraz przeglądaj!
- Nie chcę! - obruszyła się.
- Nie znam tych słów! Masz mi za pięć minut dać propozycję dwudziestu pięciu sukienek! - rozkazała blondynka.
- Hej, Shann. Co robisz? - do dziewczyn podszedł jeden z bliźniaków. Blondynka zmrużyła oczy, uważnie się mu przyglądając.
- Który to?
- Mnie się nie pytaj - mruknęła szatynka z nosem w czasopismach.
- Jestem Fred! Twój facet na bal! - zaśmiał się Weasley.
- Aaa! Siadaj! - wskazała mu miejsce na przeciwko i szybko na kartce nagryzmoliła jego imię. Przypięła mu ją do piersi. - Teraz będę wiedzieć, że to ty, a nie George!
- Ktoś mnie wołał? - do stolika podszedł drugi z bliźniaków.
- Głowa mnie boli od tej oczojebnej pomarańczy - warknęła Ślizgonka.
- Z każdą chwilą spędzoną z Malfoy'em jesteś coraz bardziej nie uprzejma - stwierdził Fred.
- Właśnie - dodał George. - A ty czemu masz napisane na ubraniu „Fred”, Fred?
- Jej sprawa - wzruszył ramionami rudy. - Nie bij! Co to? Możesz założyć to - pokazał jej jakieś ubranie, które składało się z dwóch, mikroskopijnych części.
- Prędzej umrę!
- A ty z kim idziesz? - George spytał po chwili Judith.
- Z Panem Wylali Mi Garnek Oleju Na Łeb - uśmiechnęła się blondynka zanim jej przyjaciółka zdążyła coś powiedzieć.
- O, fajnie! Może się dowiesz, co nakłada na głowę - uśmiechnął się Fred.
- A co na to Mops? - spytał George.
- Nic - odpowiedziała szybko Judith. - Ale wiecie ja już lecę - spojrzała dziwnie na przyjaciółkę.
- Okej - mruknęła Shannon zupełnie nie zwracając na nią uwagi. - Wiecie nie mówcie przy niej źle o Malfoy'u.
- Ta, kto go pierwszy wyzwał, co? - spytał Fred.
Judith wróciła do pokoju Slytherinu i ostrożnie weszła do sypialni sprawdzając czy Pansy nadal jest wściekła.
- Nie odzywam się do ciebie!- stwierdziła demonstracyjnie już, kiedy weszła.
- Mam urządzić z tego powodu przyjęcie? - mruknęła do niej szatynka.
- Jasne, jasne, Malfoy nie będzie chciał z tobą iść, jak dowie się z kim się zadajesz!
- Ależ on doskonale o tym wie - wzruszyła ramionami dziewczyna kładąc się do łóżka. - Dobranoc, radzę ci jutro nie odrzucać dziesiątego zaproszenia Crabbe'a!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz