05 sierpnia 2009

Rozdział 1

Minęły kolejne cztery lata nauki w Hogwarcie. Ludzie zaczęli się zmieniać i patrzeć na świat po innym kontem.

- To nie możliwe, że ten frajer dostał się do Turnieju Trójmagicznego! - oburzyła się Shannon.

- Taa, niedługo szlamy będą rządzić światem magicznym - skrzywiła się Judith.

- Nie musimy chyba znów rozmawiać na temat tego, że szlamy to też czarodzieje? - blondynka uniosła znacząco brew.

- Jasne, że nie - westchnęła Judy.

- To przejdźmy do ważnych tematów! - krzyknęła podekscytowana Shannon. - Lepiej powiedz, z kim idziesz na bal?!

- Nie wiem - odparła cicho, patrząc się na Draco, który ustawiał paru Krukonów po kontach.

- Ja chyba pójdę z Georgem... - zastanowiła się przez chwilę. - Albo Fredem.

- Co za różnica?- spytała Judy, a ta gwałtownie ją szturchnęła.

- Duża! Fred jest fajniejszy, poza tym George chyba idzie z Angeliną.

- Podobno nie lubisz rudych...- uśmiechnęła się lekko Judy.

- To tylko kumple! A ty uważaj Pan Wylali Mi Pomyje Na Łeb tu idzie!

- Hej Judy- mruknął Draco- Idziesz ze mną na bal.

- Hej Draco! Miło, że mnie witasz!- Shannon pomachała mu ręką przed twarzą. - To była propozycja? Rozkaz? Stwierdzenie? Prośba?

Malfoy przewrócił oczami.

- Twojej koleżance całkowicie odbiło po zadawaniu się z Weasyley'ami, powinniście ograniczyć kontakty- mruknął i odszedł.

- Widzisz, masz partnera! Każ mu umyć włosy! A ja lecę, mam z Fredem wyciąć jakiś numer dozorcy!

- Czekaj, czemu on nie zaprosił Pansy?- mruknęła Judy.

- Niech się zastanowię... Wiesz, gdybym miała do wyboru człowieka albo mopsa, to chyba wybrałabym to pierwsze- powiedziała Shannon i odeszła zostawiając swoją przyjaciółkę w lekkim szoku.


- Czekaj, idzie!- mruknęła Shannon ciągnąc Freda za sobą. - Jak nas nakryją, to znowu dostaniemy karę.

- Z tobą mogę odbywać każdą karę- zaśmiał się lekko Weasley.

-Tak, oczywiście- przewróciła oczami Shannon przypominając sobie, że chłopak nadal nie zaprosił jej na bal.

- Właśnie, poszłabyś ze mną na bal? - powiedział niby od niechcenia, a ona powstrzymała wybuch radości.

- W sumie czemu nie... A teraz idę na eliksiry, pa!- poszła w stronę sali Snape'a.

W sumie lubiła Severusa i nawet wolała od McGonagall, miał niezłe poczucie humoru i poniżał tego frajera, Pottera. Na tej lekcji musiał coś powiedzieć o tym turnieju, po prostu musiał! Do tego lekcja odbywała się wspólnie z Judith i to z nią mogła siedzieć, a nie z kujonką Granger, to już było coś.

- Rany! W co ja się ubiorę?! - zastanawiała się na głos Rutherford.

- Fred nie zdaje sobie nawet sprawy jak mnie skrzywdził! Teraz przez parę godzin będę musiała wysłuchiwać twoich wywodów na temat sukienek, kosmetyków i bla, bla, bla! - Judy wywróciła oczami.

- A ty by przystosować się do pana Smoka pewnie założysz czarną, gotycką kieckę? - zaśmiała się blondynka.

- Cisza! - Snape uderzył o ich ławkę wskaźnikiem.

- Tak jest, psorze! - odparły obie i udały, że czytają rozdział poświęcony truciznom.



- Jak on mógł ciebie zaprosić?! Ciebie, a nie mnie! - krzyczała Pansy, chodząc w kółko po dormitorium dziewcząt.

- Sama nie wiem - mruknęła szatynka.

- Jestem idealna! Mądra, piękna, zgrabna, powabna, inteligenta, piękna...

- Powiedziałaś dwa razy piękna! - wtrąciła się Judy.

- Bo na to zasługuję! A ty?! Ty jesteś szarą myszką bez wyrazu! - załkała Mops.

- Tak, tak. - Judith wywróciła oczami. - Idę do biblioteki napisać referat z zielarstwa!

- No właśnie widzisz, widzisz! To takie niesprawiedliwe!- zaczęła mówić Pansy.

- Nie przejmuj się, może Crabbe z tobą pójdzie... Albo Goyle - wyszczerzyła się Judy i szybko wyszła z pokoju, żeby czymś nie oberwać.

- Tylko ubierz się przyzwoicie na ten bal!- usłyszała nagle za sobą głos Malfoy'a. - Nie narób mi wstydu!

- Wyjaśnimy sobie coś, okej, pójdę z tobą, ale nie rozkazuj mi. I umyj włosy!- dodała.

- Co? - Draco popatrzył w lustro. - Są idealne! Idealne!

- Tak, jak po butelce oleju - skwitowała i wyszła nie czekając na odpowiedź.



- Hej Hermiona, z kim idziesz na bal? - Shannon posiadając wyjątkowo dobry humor zagadała do Granger.

- Nie powiesz nikomu? - szepnęła dziewczyna, a Rutherford przewróciła oczami, najwyraźniej ta kujonka miała ją za swoją przyjaciółkę.

- Pewnie, że nie! - skłamała szybko. - Ron?

- Victor Krum... - szepnęła rozmarzona dziewczyna, a Shannon wypluła kawę, którą właśnie piła.

- Dobra, to było mocne, dziewczyno! Nieźle, nieźle!

- Niby tak, ale wiesz... Ron...

- Co Ron? Mógł cię wcześniej zaprosić!

- O czym rozmawiacie? - nagle wtrącił się Harry.

- O tym jaki jesteś super- zakpiła Rutherford. - Dobra spadam, za dużo wybrańców na jedną rozmowę!

- O cześć, Shann, wiesz ubierz się jakoś seksownie na ten bal! - dziewczyna usłyszała za sobą głos bliźniaka.

- Co? Pogrzało cię, Fred?

- Nie! Masz mi nie przynieść wstydu!- zaśmiał się.

- Bardzo śmieszne, George- skwitowała po chwili dziewczyna.

- Ale ja jestem Fred! Nie pamiętasz tej upojnej nocy w gabinecie Albusa?

- Pa, George!



- Patrz! - Shannon wyciągnęła ze swojej torby kilkadziesiąt magazynów z modą dla czarodziei. - Masz mi pomóc coś wybrać!

- W końcu masz przed sobą znawczynię mody! - warknęła Judy.

- Nie marudź! Masz fajny sweter, więc mogę ci ufać! A teraz przeglądaj!

- Nie chcę! - obruszyła się.

- Nie znam tych słów! Masz mi za pięć minut dać propozycję dwudziestu pięciu sukienek! - rozkazała blondynka.

- Hej, Shann. Co robisz? - do dziewczyn podszedł jeden z bliźniaków. Blondynka zmrużyła oczy, uważnie się mu przyglądając.

- Który to?

- Mnie się nie pytaj - mruknęła szatynka z nosem w czasopismach.

- Jestem Fred! Twój facet na bal! - zaśmiał się Weasley.

- Aaa! Siadaj! - wskazała mu miejsce na przeciwko i szybko na kartce nagryzmoliła jego imię. Przypięła mu ją do piersi. - Teraz będę wiedzieć, że to ty, a nie George!

- Ktoś mnie wołał? - do stolika podszedł drugi z bliźniaków.

- Głowa mnie boli od tej oczojebnej pomarańczy - warknęła Ślizgonka.

- Z każdą chwilą spędzoną z Malfoy'em jesteś coraz bardziej nie uprzejma - stwierdził Fred.

- Właśnie - dodał George. - A ty czemu masz napisane na ubraniu „Fred”, Fred?

- Jej sprawa - wzruszył ramionami rudy. - Nie bij! Co to? Możesz założyć to - pokazał jej jakieś ubranie, które składało się z dwóch, mikroskopijnych części.

- Prędzej umrę!

- A ty z kim idziesz? - George spytał po chwili Judith.

- Z Panem Wylali Mi Garnek Oleju Na Łeb - uśmiechnęła się blondynka zanim jej przyjaciółka zdążyła coś powiedzieć.

- O, fajnie! Może się dowiesz, co nakłada na głowę - uśmiechnął się Fred.

- A co na to Mops? - spytał George.

- Nic - odpowiedziała szybko Judith. - Ale wiecie ja już lecę - spojrzała dziwnie na przyjaciółkę.

- Okej - mruknęła Shannon zupełnie nie zwracając na nią uwagi. - Wiecie nie mówcie przy niej źle o Malfoy'u.

- Ta, kto go pierwszy wyzwał, co? - spytał Fred.



Judith wróciła do pokoju Slytherinu i ostrożnie weszła do sypialni sprawdzając czy Pansy nadal jest wściekła.

- Nie odzywam się do ciebie!- stwierdziła demonstracyjnie już, kiedy weszła.

- Mam urządzić z tego powodu przyjęcie? - mruknęła do niej szatynka.

- Jasne, jasne, Malfoy nie będzie chciał z tobą iść, jak dowie się z kim się zadajesz!

- Ależ on doskonale o tym wie - wzruszyła ramionami dziewczyna kładąc się do łóżka. - Dobranoc, radzę ci jutro nie odrzucać dziesiątego zaproszenia Crabbe'a!



Czemu taki przeskok w czasie? Bo w każdym dobrym ficku musi być bal! :)

Brak komentarzy: