12 sierpnia 2009
Przeprowadzka! Ale to już ostatnia!
05 sierpnia 2009
Rozdział 2
- Patrz! - Shannon pochwaliła się swoim kolczykiem w pępku. - Miona wymyśliła mi zaklęcie, który robi kolczyki! Fajny, nie?
- Jak McGonagall się dowie... - mruknęła szatynka.
- Nie dowie się! Chyba, że ty jej powiesz! - blondynka dźgnęła ją placem w ramię.
- Za to, że zadajesz się ze szlamą, powinnam - uśmiechnęła się wrednie i wyszła z łazienki, która znajdowała się na pierwszym piętrze.
- A ja powinnam podłożyć ci jakąś zabawkę Freda i Georga! - fuknęła.
- Hej, Judy - mruknął Draco, przechodząc obok dziewczyn.
- Umył włosy! Nie wierzę! - Rutherford zrobiła wielkie oczy.
- Taa... Ma się tę siłę przebicia - uśmiechnęła się nieśmiało.
- Jasne! Mała Judy dorasta! Lepiej mi powiedz, co włożysz na bal! Zostało tylko dwa dni!
- To dużo - stwierdziła Rhodes.
- Mało! Już od tygodni jestem na diecie! Ty też powinnaś przejść! - krzyknęła entuzjastycznie.
- Za dużo sugestii w twoich słowach. Idę na wróżbiarstwo, może przewidzę ile kilogramów schudłaś - mruknęła i wspięła się po schodach.
- Za dwa dni bal, więc powinniście nauczyć się tańczyć - warknął Snape. Każdy wychowawca domu miał ten niemiły zaszczyt nauczenia tego wychowanków.
- Trzeba tańczyć? - skrzywiła się Judy.
- Nie! Będziecie stać tam, jak tyczki! - krzyknął Severus.
- Czyli okej - wzruszyła ramionami dziewczyna i już miała iść, ale Malfoy gwałtownie ją zatrzymał.
- Jeśli nie masz ochoty tańczyć, to powiedz mi od razu, nie mam zamiaru się ośmieszać!
- Na to już chyba trochę za późno - uśmiechnęła się kpiąco Judy, ale posłusznie została, Snape klasnął i włączyła się muzyka, powoli zaczęli tańczyć.
- Dużo pracy przed tobą! - powiedział Malfoy. - Ale nie martw się, może część mojej chwały spadnie na ciebie!
- Przesuń się - mruknęła Shannon do Freda- Wow, jakie tańce. Haha, jak ten Potter debilnie wygląda!
- Mój brat jest jego najlepszym przyjacielem, wiesz? - mruknął Weasley, ale bez urazy w głosie.
- Wiem, wiem. Patrz, zrobiłam sobie drugi kolczyk! - powiedziała pokazując mu język.
- Miłego szlabanu, może do ciebie dołączę - uśmiechnął się Fred.
- Nie zauważy! - zaśmiała się Shannon.
- Czego nie zauważę? - po chwili usłyszeli za sobą głos McGonagall- I może łaskawie zejdą państwo na dół potrenować?- zmarszczyła brwi.
- Niekoniecznie- ziewnęła Shannon.
- Co to jest?! - nauczycielka wskazała na jej język. Blondynka zakryła usta ręką, przez co jej bluzka się lekko podwinęła. - I to?! Szlaban, panno Rutherford! Szlaban!
- A ja, pani profesor? - Fred uśmiechnął się szeroko.
- Co? A tak! Ty też szlaban! A teraz macie wyjść na parkiet! Ale już! - rozkazała.
- Panie arystokrato, niech pan nie uważa się za takiego boga! - upomniała Malfoy'a Judy.
- A ty za taką mądrą!
- Nie trzeba było mnie zapraszać - fuknęła. Chłopak nie odpowiedział. - Zabrakło, paniczowi słów?
- Mi nigdy nie braknie słów! - wypiął dumnie pierś.
- Taa, a superego wylewa się uszami - powiedziała z przekąsem.
- Nie jesteś taka zła - uśmiechnął się.
- Jak umyłeś włosy to też jesteś nie najgorszy - odparła.
- Nie najgorszy?! - krzyknął oburzony.
- Świetnie! Szlaban! - warknęła Shannon.
- Mówiłem, że go dostaniesz - zaśmiał się Fred.
- Czego, Shann, dostanie? Kurzajek? Wysypki? Wrzodów? - dopytywał się George.
- Weź stąd swojego brata! Czy wy zawsze musicie wszędzie chodzić razem? Do toalety też razem chodzicie?!- poirytowana Shannon trzasnęła drzwiami od pokoju.
- To ten takie napięcie... Że jak się nazywa?- George podrapał sie po głowie.
- Przedmiesiączkowe. Nie martw się, dzisiaj mam wieczorem z nią randkę, humor jej się poprawi- uśmiechnął się.
- Szlaban?- spytał brat.
- Ech, ty wszystko umiesz popsuć tymi swoimi określeniami!
- Co się stało? Czy ty... Masz kolczyk w języku?!- Hermiona otworzyła szeroko oczy.
- Nie, zrobiłam sobie dziurę na wylot. Oczywiście, że kolczyk! A stało się to, że dwudziesty wieczór w tym semestrze idę wieczorem do naszej ukochanej pani profesor! Czemu ona przynajmniej nie jest taka jak Snape'a?
- Snape? On jest okropny- wzdrygnęła się Granger.
- Nie jest taki nudny, jak ona- mruknęła Shannon.
- Jak się tańczyło?- spytała Judy Pansy.
- Super! Crabbe tylko dziesięć razy nastąpił mi na nogę!- warknęła.
- A Malfoy nie jest taki zły...
- Nie jest taki zły?! On jest boski!
- Powiem mu, co o nim mówisz.
- Tylko spróbuj! Tylko spróbuj!- Ślizgonka zaczęła machać w jej stronę ręką.
- Już się boję...- mruknęła wychodząc do głównej sali.
- O cześć Judith! Pokaż mi, co wybrałaś na bal. Ułóż jakoś lepiej włosy niż dzisiaj- mruknął Malfoy.
- Nie wiem, co ale moje włosy to moje włosy, ok? I nie denerwuj się tak, wiem że leży ci to, że to Potter bierze udział w...
- Mam to gdzieś! Ten frajer nic mnie nie obchodzi! Nic! Idiota! Dureń! Kretyn!
- Skończyłeś? Rany, nie wiedziałam, że lubisz tyle o nim gadać.
Draco warknął głośno pod nosem i wbił widelec w jajecznicę.
- To, że jesteś taki wrażliwy, też nie wiedziałam! - Judy wytrzeszczyła oczy.
Po kolacji przyjaciółki poszły do dormitorium Gryfonek, gdzie Rutherford miała pokazać swoją kreację.
- Taką ubiorę sukienkę! - Shannon wyciągnęła z szafy długą, satynową, czerwoną suknię.
- Nie jest zbyt dojrzała? - zapytała się Judith.
- Czy ty sugerujesz, że jestem mało dojrzała? - blondynka się oburzyła.
- Nic nie sugeruję... - burknęła Ślizgonka.
- To dobrze! Pokaż mi swoją sukienkę! - rozkazała Shann, a Rhodes się zmieszała. - Co jest?
- Nie mam jeszcze sukienki... - mruknęła.
- Co?! Wiedziałam, że żadnej nie znajdziesz! Dlatego sama ci ją wybrałam! - dziewczyna się zaśmiała.
- Że co?! - Judy się zerwała z łóżka.
- Sama byś w końcu poszła w szacie wyjściowej i pan Smok by cię zabił! A tak będzie chciał cię schrupać! - znów się zaśmiała.
- Nie chichraj się! Przerażasz mnie! - szatynka przysiadła na skraju łóżka i patrzyła jak jej przyjaciółka wyciąga z szafy kolejną sukienkę.
- Jest za krótka! - warknęła Ślizgonka.
- Pokażesz trochę nóg! Sięga do połowy ud, więc nie jest taka krótka! I czarna! Fajnie, nie?
- Nie - załkała.
- Zero podziękowań! Nie marudź! Przygotowałam ci jeszcze buty i dodatki!
- Nie! - zapłakała Judy.
- Tak! - zaśmiała się Shannon.
- Co się tu dzieje?! - do dormitorium weszła Hermiona.
- Co ona tutaj robi?- Hermiona skrzywiła się na widok Judith.
- Nic, sz...- zaczęła Judith, ale blondynka kopnęła ją- Pójdę już!- powiedziała i wstała, ale Rutherford zdążyła jej jeszcze wcisnąć sukienkę do rąk.
- Ładna?- spytała Hermiony Shannon pokazując czerwoną kreację.
- No...- zaczęła Granger, a blondynka krzyknęła:
- Wiem!- po czym machnęła dwa razy różdżką robiąc jej dwa większy dekolt i skracając.
- Masz chyba zaraz szlaban, nie?- spytała szatynka, a Shannon szybko wyszła z pokoju.
- Wreszcie się pani pojawiła!- mruknęła McGonagall na jej widok, przy stole siedział już Fred czyszczący jakieś puchary. - Pani profesor kolczyki to moja prywatna sprawa...- zaczęła mówić Shannon, ale nauczycielka jej przerwała:
- Dokuczanie dozorcy też? Niewypełnianie obowiązków szkolnych? Demoralizowanie? I tak daruję wam dużo. Do balu radzę nic nie robić, bo w ogóle tam się nie pojawicie- warknęła i wszyła, blondynka usiadła przy stole, a Weasley przestał czyścić puchary i wyłożył nogi na stół.
- Chcesz?- spytał wyciągając jakiegoś batona.
- Ta, a jak go zjem, to co? Zzielenieję?- spytała- Nie, jestem na diecie.
- Po co ludzie się głodzą- pokręcił głową- Poza tym nie wyglądasz, jak moja starsza, więc...
- Dzięki, komplement roku! Czyść lepiej te puchary.
- Spoko, jak zawsze daruje nam.
- Tym razem się wkurzyła.
- Ale ja mam sposób- wzruszył ramionami i wyciągnął jakieś małe urządzenie- To wszystko za nas zrobi!
- A jak wejdzie?
- Wchodzi, co pół godziny, po stu karach tego nie wiesz?
- Co ty masz w ręce?- Pansy skrzywiła się na widok sukienki- Moja jest lepsze!- oznajmiła i wyciągnęła z szafy jakiś brzydki, ciemnozielony kawał materiału.
- Urocza! Crabbe nie będzie mógł od ciebie oderwać oczu!
- Ciekawe, jaką będziesz miała minę, kiedy Malfoy na mnie będzie patrzył- powiedziała dumnie Pansy.
- Kupię mu wtedy okulary.
Obrażona Parkinson skrzyżowała ręce na piersiach i z naburmuszoną miną usiadła na swoim łóżko.
- Twoja sukienka jest tak krótka, że jak się nachylisz będzie ci widać pół tyłka - stwierdziła.
- Wiem - jęknęła szatynka i schowała ją do szafy. - A na tych szpilkach się zabiję...
- Hej, panie Weasley! Zwolnijmy! Jestem w końcu o dwa lata od ciebie młodsza! - fuknęła Shannon. - I przez ciebie rozmazałam sobie błyszczyk na pół twarzy!
- Daj, poprawię ci go! - nachylił się nad nią z szaleńczym błyskiem w oku.
- Zaraz McGonagall wróci! - stwierdziła blondynka i siadła do stołu, udając, ze czyści puchary. Miała rację, po paru sekundach do dali weszła pani profesor.
- Możecie już iść. Musicie się wyspać, przed jutrzejszym balem - powiedziała z miłym uśmiechem i wyszła.
- Mówiłem, że zawsze nam odpuści - Fred wyszczerzył zęby.
- Świetnie! Błyszczyk mam nawet na czole! - warknęła Shann, przyglądając się w jednym z pucharów.
- Pansy! Zamknij się! - warknęła poirytowana Judy. Już od ponad godziny starała się zasnąć, ale Mops jej nie dawała.
- Nie! To takie niesprawiedliwe- Pansy pociągnęła nosem- To ja z nim rozmawiałam! To ja trzymam jego zdjęcie pod poduszką! To mnie powinien zaprosić!
- Co? Trzymasz jego zdjęcie pod poduszką?- Judith otworzyła szeroko oczy.
- Zamknij się, użalam się nad sobą!- płakała dalej Mops.
- Bądź ładna, Crabbe nie chce cię brzydkiej- powiedziała szatynka, a w odpowiedzi Pansy uderzyła ją mocno poduszką.
Rozdział 1
Minęły kolejne cztery lata nauki w Hogwarcie. Ludzie zaczęli się zmieniać i patrzeć na świat po innym kontem.
- To nie możliwe, że ten frajer dostał się do Turnieju Trójmagicznego! - oburzyła się Shannon.
- Taa, niedługo szlamy będą rządzić światem magicznym - skrzywiła się Judith.
- Nie musimy chyba znów rozmawiać na temat tego, że szlamy to też czarodzieje? - blondynka uniosła znacząco brew.
- Jasne, że nie - westchnęła Judy.
- To przejdźmy do ważnych tematów! - krzyknęła podekscytowana Shannon. - Lepiej powiedz, z kim idziesz na bal?!
- Nie wiem - odparła cicho, patrząc się na Draco, który ustawiał paru Krukonów po kontach.
- Ja chyba pójdę z Georgem... - zastanowiła się przez chwilę. - Albo Fredem.
- Co za różnica?- spytała Judy, a ta gwałtownie ją szturchnęła.
- Duża! Fred jest fajniejszy, poza tym George chyba idzie z Angeliną.
- Podobno nie lubisz rudych...- uśmiechnęła się lekko Judy.
- To tylko kumple! A ty uważaj Pan Wylali Mi Pomyje Na Łeb tu idzie!
- Hej Judy- mruknął Draco- Idziesz ze mną na bal.
- Hej Draco! Miło, że mnie witasz!- Shannon pomachała mu ręką przed twarzą. - To była propozycja? Rozkaz? Stwierdzenie? Prośba?
Malfoy przewrócił oczami.
- Twojej koleżance całkowicie odbiło po zadawaniu się z Weasyley'ami, powinniście ograniczyć kontakty- mruknął i odszedł.
- Widzisz, masz partnera! Każ mu umyć włosy! A ja lecę, mam z Fredem wyciąć jakiś numer dozorcy!
- Czekaj, czemu on nie zaprosił Pansy?- mruknęła Judy.
- Niech się zastanowię... Wiesz, gdybym miała do wyboru człowieka albo mopsa, to chyba wybrałabym to pierwsze- powiedziała Shannon i odeszła zostawiając swoją przyjaciółkę w lekkim szoku.
- Czekaj, idzie!- mruknęła Shannon ciągnąc Freda za sobą. - Jak nas nakryją, to znowu dostaniemy karę.
- Z tobą mogę odbywać każdą karę- zaśmiał się lekko Weasley.
-Tak, oczywiście- przewróciła oczami Shannon przypominając sobie, że chłopak nadal nie zaprosił jej na bal.
- Właśnie, poszłabyś ze mną na bal? - powiedział niby od niechcenia, a ona powstrzymała wybuch radości.
- W sumie czemu nie... A teraz idę na eliksiry, pa!- poszła w stronę sali Snape'a.
W sumie lubiła Severusa i nawet wolała od McGonagall, miał niezłe poczucie humoru i poniżał tego frajera, Pottera. Na tej lekcji musiał coś powiedzieć o tym turnieju, po prostu musiał! Do tego lekcja odbywała się wspólnie z Judith i to z nią mogła siedzieć, a nie z kujonką Granger, to już było coś.
- Rany! W co ja się ubiorę?! - zastanawiała się na głos Rutherford.
- Fred nie zdaje sobie nawet sprawy jak mnie skrzywdził! Teraz przez parę godzin będę musiała wysłuchiwać twoich wywodów na temat sukienek, kosmetyków i bla, bla, bla! - Judy wywróciła oczami.
- A ty by przystosować się do pana Smoka pewnie założysz czarną, gotycką kieckę? - zaśmiała się blondynka.
- Cisza! - Snape uderzył o ich ławkę wskaźnikiem.
- Tak jest, psorze! - odparły obie i udały, że czytają rozdział poświęcony truciznom.
- Jak on mógł ciebie zaprosić?! Ciebie, a nie mnie! - krzyczała Pansy, chodząc w kółko po dormitorium dziewcząt.
- Sama nie wiem - mruknęła szatynka.
- Jestem idealna! Mądra, piękna, zgrabna, powabna, inteligenta, piękna...
- Powiedziałaś dwa razy piękna! - wtrąciła się Judy.
- Bo na to zasługuję! A ty?! Ty jesteś szarą myszką bez wyrazu! - załkała Mops.
- Tak, tak. - Judith wywróciła oczami. - Idę do biblioteki napisać referat z zielarstwa!
- No właśnie widzisz, widzisz! To takie niesprawiedliwe!- zaczęła mówić Pansy.
- Nie przejmuj się, może Crabbe z tobą pójdzie... Albo Goyle - wyszczerzyła się Judy i szybko wyszła z pokoju, żeby czymś nie oberwać.
- Tylko ubierz się przyzwoicie na ten bal!- usłyszała nagle za sobą głos Malfoy'a. - Nie narób mi wstydu!
- Wyjaśnimy sobie coś, okej, pójdę z tobą, ale nie rozkazuj mi. I umyj włosy!- dodała.
- Co? - Draco popatrzył w lustro. - Są idealne! Idealne!
- Tak, jak po butelce oleju - skwitowała i wyszła nie czekając na odpowiedź.
- Hej Hermiona, z kim idziesz na bal? - Shannon posiadając wyjątkowo dobry humor zagadała do Granger.
- Nie powiesz nikomu? - szepnęła dziewczyna, a Rutherford przewróciła oczami, najwyraźniej ta kujonka miała ją za swoją przyjaciółkę.
- Pewnie, że nie! - skłamała szybko. - Ron?
- Victor Krum... - szepnęła rozmarzona dziewczyna, a Shannon wypluła kawę, którą właśnie piła.
- Dobra, to było mocne, dziewczyno! Nieźle, nieźle!
- Niby tak, ale wiesz... Ron...
- Co Ron? Mógł cię wcześniej zaprosić!
- O czym rozmawiacie? - nagle wtrącił się Harry.
- O tym jaki jesteś super- zakpiła Rutherford. - Dobra spadam, za dużo wybrańców na jedną rozmowę!
- O cześć, Shann, wiesz ubierz się jakoś seksownie na ten bal! - dziewczyna usłyszała za sobą głos bliźniaka.
- Co? Pogrzało cię, Fred?
- Nie! Masz mi nie przynieść wstydu!- zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne, George- skwitowała po chwili dziewczyna.
- Ale ja jestem Fred! Nie pamiętasz tej upojnej nocy w gabinecie Albusa?
- Pa, George!
- Patrz! - Shannon wyciągnęła ze swojej torby kilkadziesiąt magazynów z modą dla czarodziei. - Masz mi pomóc coś wybrać!
- W końcu masz przed sobą znawczynię mody! - warknęła Judy.
- Nie marudź! Masz fajny sweter, więc mogę ci ufać! A teraz przeglądaj!
- Nie chcę! - obruszyła się.
- Nie znam tych słów! Masz mi za pięć minut dać propozycję dwudziestu pięciu sukienek! - rozkazała blondynka.
- Hej, Shann. Co robisz? - do dziewczyn podszedł jeden z bliźniaków. Blondynka zmrużyła oczy, uważnie się mu przyglądając.
- Który to?
- Mnie się nie pytaj - mruknęła szatynka z nosem w czasopismach.
- Jestem Fred! Twój facet na bal! - zaśmiał się Weasley.
- Aaa! Siadaj! - wskazała mu miejsce na przeciwko i szybko na kartce nagryzmoliła jego imię. Przypięła mu ją do piersi. - Teraz będę wiedzieć, że to ty, a nie George!
- Ktoś mnie wołał? - do stolika podszedł drugi z bliźniaków.
- Głowa mnie boli od tej oczojebnej pomarańczy - warknęła Ślizgonka.
- Z każdą chwilą spędzoną z Malfoy'em jesteś coraz bardziej nie uprzejma - stwierdził Fred.
- Właśnie - dodał George. - A ty czemu masz napisane na ubraniu „Fred”, Fred?
- Jej sprawa - wzruszył ramionami rudy. - Nie bij! Co to? Możesz założyć to - pokazał jej jakieś ubranie, które składało się z dwóch, mikroskopijnych części.
- Prędzej umrę!
- A ty z kim idziesz? - George spytał po chwili Judith.
- Z Panem Wylali Mi Garnek Oleju Na Łeb - uśmiechnęła się blondynka zanim jej przyjaciółka zdążyła coś powiedzieć.
- O, fajnie! Może się dowiesz, co nakłada na głowę - uśmiechnął się Fred.
- A co na to Mops? - spytał George.
- Nic - odpowiedziała szybko Judith. - Ale wiecie ja już lecę - spojrzała dziwnie na przyjaciółkę.
- Okej - mruknęła Shannon zupełnie nie zwracając na nią uwagi. - Wiecie nie mówcie przy niej źle o Malfoy'u.
- Ta, kto go pierwszy wyzwał, co? - spytał Fred.
Judith wróciła do pokoju Slytherinu i ostrożnie weszła do sypialni sprawdzając czy Pansy nadal jest wściekła.
- Nie odzywam się do ciebie!- stwierdziła demonstracyjnie już, kiedy weszła.
- Mam urządzić z tego powodu przyjęcie? - mruknęła do niej szatynka.
- Jasne, jasne, Malfoy nie będzie chciał z tobą iść, jak dowie się z kim się zadajesz!
- Ależ on doskonale o tym wie - wzruszyła ramionami dziewczyna kładąc się do łóżka. - Dobranoc, radzę ci jutro nie odrzucać dziesiątego zaproszenia Crabbe'a!
Prolog
Dwie jedenastoletnie dziewczynki siedziały w jednym z przedziałów w długim parowozie jadącym do Hogwartu. Jedna z nich miała włosy w kolorze ciepłego blond i niebieskie oczy, zaś druga była szatynką z zielonymi oczami.
- Ale fajnie! Ale fajnie! – podskakiwała blondynka na swoim siedzeniu. – Całe wakacje nie mogłam się doczekać! Ale fajnie! Ale fajnie! A ty, Judy? Cieszysz się, że jedziemy w końcu do najwspanialszej szkoły na świecie?!
- Cieszę się, cieszę – odparła druga z lekkim strachem w głosie. Nerwowo w dłoniach gniotła niewielkiego misia.
- Powinnaś być bardziej dorosła! Mamy już w końcu jedenaście lat! To nie przelewki! – upomniała przyjaciółkę.
- Masz rację, Shannon! Powinnam być bardziej pewna siebie! – stwierdziła Judith i wsadziła pluszaka do kufra.
Parę chwil później wysiadły, wraz z resztą pierwszoklasistów, z pociągu i ze strachem spojrzały na wielkiego, brodatego faceta.
- Jestem Hagrid- po chwili uśmiechnął się przyjacielsko i obie westchnęły z ulgą.
- Ciekawe, gdzie będziemy! Mój ojciec był w Ravenclawie, pewnie też tam będziemy- mówiła ciągle podekscytowana Shannon, a Judy szła coraz bardziej milcząca i podenerwowana.
- No tak, na pewno będzie fajnie...- mruknęła tylko i przestała słuchać słów koleżanki.
- Patrz, jakie ten chłopak ma obleśne włosy! Jakby ktoś mu wylał na nie butlę oleju!- Shannon niechętnie spojrzała na blondyna w czarnej, eleganckiej szacie.
- A oni, stado klonów- mruknęła Judy na widok kilku podobnych do siebie rudych chłopaków, na dodatek głośno się zachowujących. Takie zachowanie akceptowała tylko u swojej przyjaciółki.
- Wow, ale tu jest fajnie!- zachwyciła się znowu Rutherford, kiedy weszły do środka, a Judy niepewnie spojrzała na poważny wystrój.
- Tam- pokazał Hagrid wskazując na wielką jadalnię
- Ile tu osób...- powiedziała nieśmiało Judy.
- No trochę- Shannon spojrzała na wszystkich i pierwszy raz poczuła się trochę niepewnie.
Tłum przestraszonych jedenastolatków został wypchnięty pod sam podest na środku wielkiej sali. Przyjaciółki złapały się za ręce by nie zgubić się w tłumie i z lękiem przyglądały się wszystkim uczniom.
- Witam was! - powiedział gromkim głosem dyrektor Albus Dumbledore. - By nie przeciągając i byście wreszcie mogli zasiąść do posiłku, zacznijmy Ceremonię Przydziału!
Dyrektor wyczytywał pojedynczo imiona uczniów i zakładał im na głowy starą Tiarę Przydziału.
- Ronald Weasley! - tiara zastanowiła się przez chwilę. - Gryffindor!
- To ten od klonów - mruknęła Judith i ścisnęła mocniej rękę koleżanki.
- A to ten od żelu! - Shannon wskazała palcem na Draco Malfoya.
- Harry Potter! - przy tym chłopaku Tiara zastanowiła się przez dłuższą chwilę, ale w końcu zawyrokowała: - Gryffindor!
- Shannon Rutherford! - dziewczyna siadła na stołku, starając nie pokazać jak bardzo trzęsą jej sie ręce. Nie musiała długo czekać, aż Tiara się zastanowi i po paru sekundach krzyknęła: - Gryffindor!
Blondynka pobiegła do stołu swojego domu, posyłając przyjaciółce radosne spojrzenie. Parę uczniów później i Judy została wezwana.
- Pannę Judy Rhodes przydzielimy do... - Tiara zastanowiła się cicho. - Do Slytherinu!
- Cholerna czapka! - warknęła pod nosem szatynka.
Dziewczyna niechętnie pomaszerowała do swojego stołu posyłając zaskoczone spojrzenie przyjaciółce.
- Świetnie, po prostu świetnie!- zirytowała się Shannon.
- Jestem Hermiona Granger!- po chwili usiadła koło niej jakaś dziewczyna z burzą brązowych włosów i dosyć wyraźnie odznaczającymi się zębami.
- Ta, a ja Shannon Rutherford- westchnęła trochę niechętnie dziewczynka nagle zupełnie pozbawiona humoru.
Judith niechętnie przypatrywała się Ślizgonom, siedziała na uboczu.
- Hej dziewczyno, skąd ta mina? Trafiłaś do najlepszego domu!- mruknęła do niej jakaś Ślizgonka z twarzą mopsa.
- Taa, bez swojej przyjaciółki- mruknęła mieszając zupę.
Po całej ceremonii obie natychmiast do siebie podbiegły.
- Niemożliwe! To niemożliwe! I to jeszcze ty w Slytherinie, a ja w Gryffindorze! Lepiej być nie mogło- warknęła Shannon- Słuchaj, musimy powiedzieć temu gościowi, że zaszła jakaś pomyłka. Nie pasujesz do Ślizgonów, a ja do tych kujonów!
- Wiem, że to źle, ale daj spokój, Shann. Zasady to zasady- powiedziała dziewczynka idąc w stronę swojego pokoju.
- Ty tak zawsze!- parsknęła w odpowiedzi blondynka i też pomaszerowała w stronę swojego pokoju, idąc obok tej Hermiony.
- Przeglądałaś już książki? Ja od dwóch miesięcy, nie mogę się doczekać lekcji!- pisnęła podekscytowana Granger.
- Wiesz, co jakoś nie!- odpowiedziała jej tylko Shannon uważnie przypatrując się czy na pewno jest z nią wszystko w porządku.
- Hej, jestem Ron Weasley - powiedział nieśmiało jeden z rudych chłopaków.
- A ja Shannon, nazwiska i tak nie zapamiętasz - mruknęła w odpowiedzi.
- A ja jestem Fred! - powiedział inny rudy chłopak.
- Nie! To ja jestem Fred! - krzyknął drugi i zaczęli się kłócić.
- Jednak są normalni w tym domu - odetchnęła z ulgą blondynka.
- Jesteś czystej krwi? - zapytała się ta sama dziewczyna z twarzą mopsa.
- Yyy... co? - Judy wyrwała się ze swoich myśli. - A tak! Czystej krwi, tak.
- To dobrze. Jestem Pansy Parkinson - podała jej rękę. - Radzę trzymać ci się z daleka od Gryfonów.
- Czemu? - zdziwiła się.
- Bo to frajerzy i my rządzimy tą szkołą! - zaśmiała się. - Poznaj Draco Malfoya!
- Co? Draco? Jak smok?- mruknęła dziewczyna.
- Jest taki przystojny...- westchnęła Pansy cicho, a chłopak powoli do nich podszedł.
- Draco Malfoy- mruknął podając jej rękę.
- A ja Judith Rhodes- przedstawiła się uważnie mu sie przypatrując.
Shannon ze zdziwieniem przypatrywała się Hermionie, która ustawiła na swojej półce dziesiątki książek i zeszytów.
- Chyba nie kupiłam jakichś książek- mruknęła.
- Nie! Po prostu ja wzięłam dodatkowo parę, żeby mieć większą wiedzę- zaśmiała się.
- Ja mam przynajmniej ładną szatę. I różdżkę- stwierdziła Rutherford, po czym zapytała się pozostałych dziewczyn- Jak się nazywacie?
- Lavander Brown- odpowiedziała jedna.
- A ja Parvati Patil- przedstawiła się druga, a Shannon nie zauważyła rażącej ilości książek na ich półkach, więc stwierdziła, że w gruncie rzeczy nie mogą być takie złe.
W przyjaźni dwóch przyjaciółek dużo się zmieniło. Spotykały sie tylko na kilka minut dziennie by móc jak najszybciej wymienić się ciekawostkami z ich życia i leciały na swoje lekcje.
Judy większość czasu spędzała z Pansy, której nie znosiła i z cynicznym Malfoy’em, który nie stronił od wrednych docinków dla jej przyjaciółki i jej znajomych.
Shannon zaś zaczęła trzymać się z Weasley'ami, bo choć byli frajerami, to lubili się pośmiać, zaś starała się unikać Hermiony, lecz było to do końca niemożliwe, gdyż dzieliły razem dormitorium.
Mimo przeciwności losu przyjaźń cichej Judith z głośną i rozrywkową Shannon przetrwał.